Monika Sztandera


Maria Lasota. Urodziłam się w roku 1933 w Dębinach. Moje rodowe nazwisko to Mączka. Mając 6 lat zostałam, wraz z rodzicami i rodzeństwem, wywieziona do Besarabii.

***

Na początku były zaloty. Moje wyglądały w ten sposób, że przyjechał mój Karol (przyszły mąż) i jego mama. Zaczęła się rozmowa, jaki majątek dają oni, a jaki my. Moje zaloty odbyły się akurat 3 tygodnie przed ślubem. Przeważnie odbywały się w czwartek. Tam gdzie miały miejsce, sypano ścieżki słomą, przez całą wieś – aż do młodego. Przyszła panna młoda musiała wcześnie rano wstać, grabać te ścieżki, przynajmniej za granicę wsi, aby ludzie nie dowiedzieli się u kogo są te zaloty.

Pamiętam zaloty jednego z mieszkańców naszej wioski – Jana Mączki albo Bolesława Nowickiego. Kawalerzy z Dębin specjalnie ścielili ścieżki, kładąc na nie podwójną warstwę słomy.

Pamiętam też zaloty Michała Kossaka, gdzie sama ścieliłam ścieżki. Były to głośne zaloty, ponieważ pokłócono się o pole. Rodzice młodej chcieli pole położone w bardziej korzystnych warunkach. Spotkali się na następny czwartek i otrzymali pole, które tak chcieli otrzymać, plus krowę. Zgodzili się i było wesele. Ja jedynie żałowałam, że ścieżki, które za pierwszym razem wyścieliłyśmy z innymi pannami ze wsi, były na darmo.

W moim przypadku zaręczyn nie było. Wesele odbyło się w naszym starym domu, nie w tym, gdzie teraz rozmawiamy. Pamiętam, że w prezencie dostałam porcelanowe talerze. Była wtedy najgorsza zima. Na weselu, koledzy mojego męża wypili bardzo dużo. Chodzili po wsi i chcieli się bić. Mąż musiał ich odwozić końmi do domu, w czasie zamieci śnieżnej, bo nie mogliśmy dać sobie z nimi rady.

Karol otrzymał na wiano między innymi konia i pole. Otrzymywano jeszcze poduszkę, pierzynę, obrazy, szafę trzydrzwiową. W czasie wesela, 2 – 3 godziny po rozpoczęciu, przyjeżdżały przydany, czyli rodzice młodych, przywożąc im wiano. Najczęściej zawiązane w prześcieradło, na którym siedział starosta. Bywało, że z tyłu, za wozem przywiązywano jeszcze krowę. Dawano też bochen chleba pod pachę tej osobie, która wychodziła z domu - po to, żeby w przypadku ucieczki z nowego domu, starczyło jej jedzenia na drogę.

Pamiętam wesele mojej siostry, gdy wzięła chleb i usiadła na wóz, zaczęto śpiewać:

Oj, siadaj, siadaj, kochanie moje
Nic nie pomoże płakanie twoje
Stoją wozy naładowane, stoją wozy ponawracane

Młoda odpowiadała:

Nie będę z Wami siadała, 
bom się z krowami nie pożegnała

Kilkanaście razy śpiewano to samo, tylko młoda odpowiadała za każdym razem, że nie pożegnała się z kimś jeszcze, np. siostrami, braćmi, kurami, itd.

Siostra strasznie płakała, gdy to śpiewano.

Na weselu śpiewano natomiast:

Niedobra kapusta, niedobra
Niesolona, niemaszczona, niedobra!

Gospodyni weselna złościła się wtedy, wychodziła do gości i śpiewała:

Oj dobra, oj dobra, solona, maszczona

Czasami tak przyśpiewywano na tych weselach, sobie na złość, obrażali się przez to i dochodziło do bójek.

Wesele było podzielone na dwie części. Najpierw odbywało się u osoby, która opuszczała dom, a wieczorem przyjeżdżano do tej drugiej osoby i tam się kończyło. Śluby odbywały się o godzinie 11.00. Na koniec wesela śpiewano „Serdeczna matko”. Pamiętam, jak orkiestra w naszym domu grała w kuchni. Niechcący jednemu z muzykantów wpadły skrzypce do barszczu.

Przy błogosławieństwie klękaliśmy przed rodzicami i całowaliśmy ich w ręce. Spowiedź odbyliśmy osobno.

Drużba przywoził młodej buty, a odbierał od niej koszulę dla młodego. Często chowano mu tą koszulę. Odbywało się to w czwartek. Na wesele zapraszaliśmy ustnie. Każdy sobie zapraszał. Młodzi chodzili z drużbami i drużkami. Trzeba było zaprosić rodziców młodej lub młodego, rodzeństwo. Młodzi sami szli dać na zapowiedzi, przy okazji ksiądz pytał podstawowych wiadomości religijnych.

Tortem weselnym był korowaj. Był to pewnego rodzaju chleb, z wianuszkiem i ptaszkami z ciasta - pszeniczna bułka.

U kawalera była chorążka, którą przez całe wesele opiekował się starosta. Mówiono, że jeśli panna ją sobie urwie, to się szczęśliwie wyda. Młodzi na weselu nie mogli siedzieć w oknie albo w kącie.

Na weselu podawano kluski, zupę pomidorową, barszcz, kapustę, kanapki z białym serem, herbatę. Często dwoje ludzi jadło z jednego talerza, gdyż było dużo ludzi, a mało naczyń. Nie było dużo alkoholu, na jedną osobę przypadał jeden kieliszek.

W czasie wesela drużka z drużbą chodzili i zbierali pieniądze wśród gości, do talerza przykrytego chusteczką – drużba, z kieliszkiem, polewał wódkę, a goście wkładali pieniądze pod chusteczkę.

Młodzi byli ubrani podobnie jak dzisiaj. Młody miał duży biały bukiet na piersi - później wkładał go za obraz, który dostał w posagu. Poprawiny robili Ci, których było na nie stać.

W prezencie ślubnym dostałam porcelanę, poszewki, materiały, podkoszulek, a także koszulę od męża. Przeważnie każdy z gości niósł ręcznik, ona niosła korowaj, a on 0,5 l wódki.

 

Drukuj

Find the latest bookmaker offers available across all uk gambling sites - Bets.Zone - UK Gambling Websites Use our complete list of trusted and reputable operators to see at a glance the best casino, poker, sport and bingo bonuses available online.