Wesele w Zapałowie
Decyzja o połączeniu się na dobre i na złe dwojga młodych ludzi zawsze była czymś bardzo ważnym. Uroczystości jakie towarzyszyły obrzędowi zawarcia związku małżeńskiego nazwano „weselem”. Każde z nich różniło się od innych. Jedno z takich wiejskich wesel miało miejsce jeszcze przed I wojną światową i bardzo mocno zapadło w pamięć mieszkanek Zapałowa.
Na początku lipca na Buczynie wesele. Panienki się zeszły, nazbierały barwinku, naniosły kolorowych nici i zaczynają pleść wianek dla panny młodej. Przypinają wstążki, takie długie aż do ziemi, dobierają różne kolory. Śpiewają przy tym wiele i te bardzo pobożne pieśni i te smętne, pełne tęsknoty za chłopcem, za kochaniem. I chłopców nie brakuje, podśpiewują, zaczepiają, umawiają się na tańce, a śmiechom, żartom, śpiewom nie ma końca. A tu gospodarz piwem poczęstuje, gospodyni kołacza przyniesie, pieroga, maczki, to i radość się podwaja, gdy człek syty i zadowolony. Jak się tu nie radować, kiedy dwoje młodych się łączy, gdy nowa rodzina powstaje, a przede wszystkim niecodzienna okazja do przedniej zabawy się szykuje.
Wesele zaczyna się w czwartek, a trwa nieraz i trzy, cztery dni. Potem znów trzeba wracać do codziennych obowiązków.
Gościna w izbie. Tu stoją stoły, a na nich przednie jadło. To pieróg, maczka. Jest kasza jaglana z prosa, jest kasza gryczana, kiełbasa, kołacze, makowce, jabłeczniki zwane przekładańcami. Jest i wódka, ale nie za wiele, bo nie każdego na nią stać. Za to piwa więcej, dwie, trzy duże, pękate beczki.
Gdy naród podje, pogada, zdrowie młodych wypije, do tańców się rwie, a te urządzono w sadzie, miedzy jabłoniami, śliwami i gruszkami. Tu na zielonej trawie wirują skoczne oberki, zadziorne polki, wybuchają przyśpiewki i te pobożne śpiewane przez starsze kobiety, wzywające błogosławieństwa Bożego:
Przysięgałaś dzisiaj przed białym obrusem,
Niech ci błogosławi Maryja z Jezusem.
Częściej jednak grzmiały:
Oj, mówili ludzie, żeś ty jak lilija,
Nieraz ci twój Jasio oczka popodbija.
Niech se dobrze Jasio dziury pozatyka,
Bo mu Kasia ucieknie jak zagra muzyka.
A do pierwszej druhny, która dzisiaj taka dumna:
Pewnieś zapomniała rannego pacierza,
Bo teraz dostałaś krzywego tancerza.
I tak podrwiwali jedni z drugich, obnażając różne ukryte wady, wyolbrzymiając je niezmiernie. Obrażać się jednak nie wolno, boć to wesele i wszystko można tu śpiewać.
Ale i na weselu nie wszyscy się z tym zgadzali. Niektórzy, co gorętszej krwi bądź częściej podtykający garniec pod beczkowy kurek, złośliwie zerkali na śpiewaków. Ci nie pozostawali dłużni. Bywało, że niektórzy po weselu jeszcze ze dwie niedziele z podbitym okiem chodzili.
Ale jak nie tańczyć, jak nie śpiewać i się nie bawić, kiedy czas po temu.