Zbigniew Srebniak • wspomnienia

Znam historię Żyda z Jarosławia, który obecnie już nie żyje. Nazywał się Zinbresztach, a kiedy mieszkał w Jarosławiu zmienił nazwisko na Ziegel. Jak większość Żydów zajmował się handlem. Mieszkał w kamienicy przy ulicy 3 Maja. Spotkałem go osobiście w Izraelu. Opowiadał, że uciekł tam przez San, kiedy Niemcy zaatakowali już Polskę. To przypadkowe spotkanie było tylko epizodem i nie wiem dokładnie, jakie były jego dalsze losy.

Moja ciotka miała na imię Maria. Urodziła się w 1900 r. we Lwowie. Była Polką, ale jej życie nierozerwalnie związało się z Żydami.

W czasie wojny Niemcy utworzyli we Lwowie getto - takie samo jak w Warszawie, Krakowie i innych dużych miastach. Hitlerowcy przychodzili bezpośrednio pod kamienice, skąd wyłapywali mieszkających tam Żydów i wywozili ich właśnie do tych gett. 

Razem z ciotką, w jednej kamienicy, mieszkała żydowska rodzina o nazwisku Kim. Nie wszyscy Żydzi byli tak bardzo pobożni, za jakich uchodzili. Jeszcze przed wojną wśród ludności żydowskiej tworzyły się ruchy nacjonalistyczne. Żydzi organizowali się w tzw. organizacje nacjonalistyczne, za pośrednictwem których dostawali się do Palestyny, z zamiarem osiedlenia się tam. 

Szlomo Kim najwidoczniej był osobą ważną, bo właśnie dzięki takiej organizacji dostał się do Palestyny. Miał on malutkie dziecko - dziewczynkę o imieniu Sara, którą zostawił wraz z żoną w Polsce. Może myślał, że będą tutaj bezpieczne. Niestety Niemcy urządzili łapankę. Na szczęście matka Sary zdołała w ostatniej chwili podać dziewczynkę, przez maleńkie okno, w wyciągnięte ręce mojej ciotki, która od tego dnia była dla niej jak matka. Nie wiem, co na nią wpłynęło, być może odezwał się w niej instynkt macierzyński. W każdym bądź razie, przez całą wojnę zajmowała się Sarą jak własną córką. Sama też zaczęła pomagać innym Żydom, ukrywając ich w swoim domu, w podwójnej ścianie. Co jakiś czas musiała jednak zmieniać kryjówki, żeby nie ściągnąć na siebie niczyjej uwagi. Pomagali jej przyjaciele i zaufani znajomi. 

Ciotka nie należała do żadnej organizacji, a potrzeba pomocy zrodziła się w niej samoistnie. Ojciec opowiadał mi, że sam, w koszyku na plecach, przenosił jednego z prześladowanych Żydów. Były to niewątpliwie ciężkie czasy i pomoc Żydom można było przypłacić życiem, nie tylko swoim, ale i całej rodziny. 

Wśród Niemców panował „zwyczaj” wieszania rodzin żydowskich na balkonach, ot tak, bo mieli kaprys. To od nich zależało, czy zabili od razu czy zabierali do obozu koncentracyjnego. Tato opowiadał też, że mieli małego pieska, który zawsze ujadał, gdy ktoś nadchodził. Pewnego razu, gdy gestapo przeprowadzało rewizję w domu ciotki, zdarzył się cud i pies nie zaszczekał. Gdyby zaczął skomleć, zwróciłby uwagę Niemców, którzy dowiedzieliby się o ukrywanych ludziach. 

Po wojnie ciotka Maria związała się z jednym z ukrywanych Żydów. Nazywał się Abraham Dicker. Mimo barier, jakie stanowiły, np. paszporty czy jeszcze niewykształcony wówczas rząd, małymi statkami handlowymi udało im się dostać do Izraela. Nie utrzymywali żadnych kontaktów z rodziną, z wyjątkiem mojego taty, ale też nie od razu. Tak naprawdę dobry kontakt nawiązaliśmy z ciotką dopiero po śmierci Abrahama, kiedy była już w podeszłym wieku. Czasy były trudne, na pewno było jej ciężko, ale nam też.

Historia ciotki Marii ma powiązanie z historią pewnego księdza karmelity. W Jerozolimie znajduje się macierzysty zakon Karmelitów. Jego nazwa wzięła się od góry Karmel, na której mieści się historyczny grób proroka Eliasza.

Ksiądz, podobnie jak moja ciotka, mieszkał w Hajfie w Izraelu. Jak każde duże miasto Hajfa miała swoje dzielnice. Pamiętam, że po hebrajsku miasto to Ir, natomiast miasteczko to Kiriat. Do dziś pamiętam też jej adres. 

Książki z historii podawały, że w roku 1968 Gomułka, czując się zagrożonym, podpisał układ z Gibraltarem, mając nadzieję, że dalej będzie pełnił funkcję pierwszego sekretarza. Niestety, sytuacja w Polsce zmieniła się na gorszą. Podwyżki i inne sprawy w latach 70-tych, zmusiły Gomułkę do ustąpienia ze stanowiska, a obowiązki pierwszego sekretarza partii przejął Edward Gierek, który winą za ówczesną sytuację w Polsce obarczył Żydów. 

Skutkiem tego była masowa emigracja obywateli niepożądanych. Żydzi musieli wyjechać z Polski, ale nie byli to już tacy ortodoksyjni Żydzi, jak przed wojną. Byli to Żydzi zasymilowani, wśród których było bardzo dużo małżeństw mieszanych, polsko - żydowskich. Tym sposobem z Polski wyjeżdżały całe rodziny. 

Wspomniany ksiądz opiekował się właśnie Polakami, powiązanymi w jakiś sposób z Żydami, którzy pozostali przy wierze katolickiej, tak jak moja ciotka. Przez całe życie była ona osobą wierząca - chodziła do kościoła i nie chciała, aby pochowano ją na żydowskim cmentarzu. 

Ten ksiądz miał rozbitą parafię, jeździł i odwiedzał tych ludzi. Zainteresował się właśnie historią mojej ciotki. 

Z samym księdzem wiąże się ciekawa opowieść. Był on Żydem, którego w latach okupacji ukrywały zakonnice karmelitanki. Przeszedł na wiarę katolicką, został ochrzczony, przyjął Pierwszą Komunię Świętą i inne sakramenty. Potem wstąpił do seminarium i został księdzem w Krakowie. Po jakimś czasie wyjechał do Izraela, gdzie dokonywał wielkich rzeczy, opiekując się zapomnianymi ludźmi, którzy nie mieli gdzie się podziać. 

Podobny ksiądz mieszkał w Tel Awiwie. Nazywał się ojciec Grzegorz. Obydwoje bardzo pomagali biednym - pomagali im znaleźć pracę, opiekowali się nawzajem ludźmi, którzy wymieniali się adresami i doświadczeniami. Życie Polaków w Jerozolimie toczyło się obok kościoła. To księża trzymali nad wszystkim pieczę. Jak ktoś był głodny, mógł się najeść lub mógł mieć załatwioną jakąś pracę. Na tym to właśnie polegało. 

Ksiądz z Hajfy, pomagający mojej ciotce, chciał, aby jej poświęcenie w czasie okupacji zostało zauważone. W tym celu nawiązał kontakt z Instytutem Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu Yad Vashem w Jerozolimie. 

Obok instytutu znajduje się piękne muzeum. Szkoda, że Polacy nie potrafią tak upamiętnić swoich bohaterów narodowych. Wchodząc do środka trafia się do wielkiego gmachu. Następnie, krętymi uliczkami, zbudowanymi z luster i szkła, idzie się pod wielką kopułą. Pali się tam bardzo dużo świeczek i człowiek ma wrażenie, że jest w niebie. Lektor wyczytuje imiona i nazwiska wszystkich, którzy zginęli w czasie wojny. Jest to bardzo wzruszające. Ten instytut to taka ręka sprawiedliwości. 

Moja ciotka, kiedy nie mogła już chodzić, nawiązała kontakt z Yad Vashem, właśnie dzięki pomagającemu jej księdzu. Cała procedura jest dość skomplikowana, trzeba znaleźć świadków i dowody. Niemniej wszystko potoczyło się sprawnie i ciotka została odznaczona medalem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata – najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym nadawanym nie - Żydom. Tym samym po latach jej odwaga i poświęcenie zostały docenione, a na Murze Honorowym w Ogrodzie Sprawiedliwych w Yad Vashem do dzisiaj można wyczytać jej imię i nazwisko.

Ewelina Brzyska • Kamil Kroczek

Drukuj

Find the latest bookmaker offers available across all uk gambling sites - Bets.Zone - UK Gambling Websites Use our complete list of trusted and reputable operators to see at a glance the best casino, poker, sport and bingo bonuses available online.

Z Nielepkowic do Besarabii

Z Nielepkowic do Besarabii

Kapela z Pierożków

Kapela z Pierożków

Ostatni mieszkaniec Maczug

Ostatni mieszkaniec Maczug

Wesele w Zapałowie

Wesele w Zapałowie

Panie Boże błogosław w naszej pracy

Panie Boże błogosław w naszej pracy

Świąteczne zwyczaje w Szówsku

Świąteczne zwyczaje w Szówsku

Dawne pogrzeby

Dawne pogrzeby

Mateczka z Miłkowa

Mateczka z Miłkowa

Żniwa czas zacząć

Żniwa czas zacząć

Wędrówka na wschód

Wędrówka na wschód

Sieniawa mojego dzieciństwa

Sieniawa mojego dzieciństwa

Ostatni mieszkaniec Maczug

Ostatni mieszkaniec Maczug