Katarzyna Wysocka • wspomnienia
We wrześniu 1939 r. Jarosław znajdował się pod okupacją niemiecką. Okupant robił czystki wśród ludności żydowskiej, dlatego wszyscy starozakonni uciekali za rzekę San - na stronę sowiecką i tam szukali schronienia po okolicznych wioskach.
W czasie tej zawieruchy wojennej, u moich sąsiadów zamieszkał Żyd o imieniu Adolf, który przebywał u nich do grudnia 1939 r. Jak to się mówi sąsiadom nie przelewało się. Z powodu braku miejsca do spania oraz ostrej zimy, pan Adolf przeprowadził się do mojego rodzinnego domu, w którym panowały nieco lepsze warunki. Mieszkało w nim tylko cztery osoby, a więc liczba mieszkańców była, niespotykanie jak na owe czasy, mała.
Nasz lokator miał 33 lata i pochodził z zamożnej rodziny. Kształcił się w Poznaniu, gdzie studiował prawo i tam przebywał do czasu wybuchu wojny. Jego rodzice mieszkali w Jarosławiu i jak większość zamożnych Żydów, byli właścicielami kamienicy w rynku. Mężczyzna, przyjeżdżając do Szówska, zabrał ze sobą kilka pamiątek oraz meble z domu rodzinnego. Przeprowadzając się do nas część wyposażenia zostawił sąsiadom, aby w ten sposób podziękować im za pomoc, którą mu okazali. Pan Adolf przyniósł do nas tylko piękną drewnianą szafę, w której miał maszynę do pisania, dużo książek i jedno odświętne ubranie.
Mężczyzna trudnił się handlem, skupował we wsi masło oraz chleb i woził te produkty do Lwowa. Stamtąd przywoził zaś inne towary, które były potrzebne okolicznym mieszkańcom. Dokładnie nie pamiętam, co przywoził. Miałam wówczas 14 lat i nie interesowały mnie takie rzeczy.
Pan Adolf był także właścicielem kamienicy przy ul. Czarnieckiego w Jarosławiu, którą wynajmował lokatorom. Miał dwóch starszych braci. Najstarszy mieszkał w Przemyślu, a drugi wraz matką w Jarosławiu. Po ucieczce z okupowanego przez Niemców Jarosławia, przenieśli się do swojej rodziny mieszkającej w Sieniawie.
W styczniu 1940 r. zamieszkał u nas brat Adolfa, który przeprowadził się do Szówska już z Sieniawy. Był on zegarmistrzem i w naszym domu naprawiał zegary okolicznych mieszkańców. Przez cały pobyt stołował się u nas. Dzieliliśmy się wszystkim, co mieliśmy. Była to bezinteresowna pomoc ze strony mojej mamy, ponieważ nie płacił ani za jedzenie ani za nocleg. Ja, jako młoda dziewczyna usługiwałam naszemu lokatorowi, można powiedzieć, że byłam jego służącą.
Adolf mieszkał u nas do listopada 1940 r. Musiał się wyprowadzić, ponieważ ożenił się mój starszy brat, bratowa zamieszkała z nami i w domu nie było już miejsca. Adolf przeniósł się do swojej rodziny w Sieniawie. O jego dalszych losach niestety nic nie wiem.
Gdy front niemiecki przeniósł się na nasze tereny, Niemcy zbierali wszystkie rzeczy pożydowskie, wtedy to zabrali również szafę pana Adolfa.