Wędrówka na wschód
Józia przyszła na świat 16 stycznia 1925 roku w rodzinie Czemerdów w Laszkach. Jej rodzice to Michał i Anna Bawół. Swoją wieś rodzinną pamiętała jak jakieś mgielne wspomnienie, bowiem już jako dziecko wyjechała z rodzicami na wschód, w rejon Tarnopola. Wszystko to czym żyli w tym czasie rodzice było bardzo tajemnicze, niezrozumiałe i jakieś niepojęte dla małego dziecka.
W Laszkach, podobnie jak w innych wsiach tego rejonu, panowało ogromne przeludnienie, dlatego rodzice wyruszyli na poszukiwanie lepszych warunków życia. W tym czasie łatwiej było nabyć tańszą ziemię na wschodzie. Brat ojca, Joachim wyjechał znacznie wcześniej do powiatu Złoczów, gdzie kupił 46 morgów dla siebie i 20 dla Michała. Cała ziemia pochodziła z folwarku Różowola, który podlegał parcelacji.
Tylko w czasie długich zimowych wieczorów Józia mogła posłuchać o wsi rodzinnej. Zwłaszcza mama nie mogła się pogodzić z nową sytuacją i bardzo tęskniła za Laszkami. Ojciec był zawsze twardy. Może i tęsknił, może nie tak chciał wszystko poukładać. Nigdy jednak nie dał tego po sobie poznać.
Z Laszek przyjechali jak Cyganie, bo tak wyglądał ich wóz, który teraz musiał służyć jako środek transportu i jako dom, w którym wszystko należało upchać. Wraz z nadejściem wiosny trzeba było rozpocząć pracę nad uprawą roli, a jednocześnie sklecić dom, o ile można to było nazwać domem. Ojciec znał się na ciesielce, a pracowitości też mu nie brakowało. Dom podobny był do innych: ściany to szereg słupków – pali wbitych pionowo w ziemię. Między nimi zaprawa składająca się z polnego perzu i gliny, która po wysuszeniu zastępowała cement. Tak uszczelnione powierzchnie od zewnątrz obite były gontem. W środku ściany wybielono wapnem, a drewnianą podłogę zastępowała ubita glina. Ulepiony z cegły i wybielony wapnem piec stanowił centrum jednoizbowego domu. Był duży, gdyż pełnił wiele bardzo ważnych funkcji i bez niego nie byłoby życia.
W każdą sobotę mocno sfatygowany piec był malowany wapnem, zaś dziury w glinianej polepie uzupełniane, oczywiście gliną. Prawie do połowy następnego tygodnia pachniało świeżym wapnem. Zawsze było bardzo czysto i przytulnie, a przede wszystkim ciepło.
Czemerdowie najwięcej ziemi obsiewali pszenicą i jęczmieniem. Uprawiali też inne zboża i buraki cukrowe. W przydomowych ogrodach rodziła się dorodna cebula, czosnek, groch i wiele innych warzyw. Część ziemi przeznaczona była na łąki i pastwiska, na których, w specjalnych zagrodach, wypasano bydło i konie. W krótkim czasie dorobili się całkiem niezłego stada.
Ciężka praca zaczęła przynosić efekty, w 1933 roku Czemerdowie z jednoizbowej lepianki przenieśli się do pięknego domu z czerwonej cegły, z dużym gankiem, o dwóch pokojach, kuchni i spiżarni. Na wewnętrznych ścianach położony został tynk, a we wszystkich pomieszczeniach lśniły nowe podłogi z sosnowych desek. W kuchni tradycyjnie wybudowano piec kuchenny i chlebowy, a pokoje zdobiły i ogrzewały tzw. stojaki, również z czerwonej cegły.
Józia rozpoczęła swoje dorastanie w Różowali, spędzając czas na nauce, pracy i zabawie. Uczyła się dobrze i bardzo chciała się uczyć. Przy pomocy pana Korczaka - profesora gimnazjum w Złoczowie, wystarano się o miejsce dla niej w tej nowej szkole. Józia naukę miała rozpocząć 1 września 1939 roku…